Czas na zmiany
Koniec lat 70. XX wieku stał się punktem zwrotnym w polityce energetycznej dziesiątek państw całego świata. To właśnie wtedy na skutek wielkiego kryzysu paliwowego ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę z faktu, że ziemia i jej zasoby nie są kopalnią bez dna. Refleksja ta przyczyniła się do powstania sieci organizacji ekologicznych, które zaczęły propagować odwrót od konwencjonalnych źródeł uzyskiwania energii. Zmiany te nie ominęły naszego kraju. Nasiliły się one w 2004 roku wraz z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Dziś, ponad dekadę później, kwestia ta dawno wykroczyła poza problem ochrony środowiska. Wkraczając na rynek nieruchomościowy, ekologia stała się narzędziem gospodarczym, które odpowiednio wykorzystane może przysporzyć nam wielu korzyści.
W trosce o lepsze jutro?
Czy warto w ogóle zawracać sobie tym głowę? Temat ekologii jak mantra powraca w mediach i debatach publicznych. Producenci sprzętu i aktywiści zaangażowani w działalność na rzecz ochrony środowiska próbują nas przekonać do porzucenia konwencjonalnych źródeł pozyskiwania energii. Najczęściej przytaczają oni argumenty dotyczące odnawialności i nieskończoności naturalnych zasobów energetycznych. Po przeciwnej stronie stawiają tradycyjne paliwa, które niszczą istniejące w naturze ekosystemy. W świetle niepokojących informacji dotyczących zmian klimatycznych uwagę konsumentów próbuje się odwracać w kierunku alternatywnych form wytwarzania energii.
W stronę słońca…
Jedną z najpopularniejszych alternatyw są oczywiście kolektory słoneczne. Ich niezawodność i łatwość w utrzymaniu sprawiają, że na rynku pojawia się coraz więcej zwolenników tej metody. Zasada ich działania jest dziecinnie prosta. Urządzenie za pomocą wmontowanego nośnika zamienia energię promieni słonecznych w energię cieplną. Kolejną opcją są panele fotowoltaiczne, które umożliwiają wytworzenie energii elektrycznej. Dla uczciwości należy jednak dodać, że ogniwa te, aby mogły spełniać swoją funkcję w sposób niezawodny, powinny być zainstalowane na dość rozległym obszarze. Wypada też wspomnieć o fakcie, że do ich budowy używa się pierwiastków toksycznych, które mimo wszystko wydają się zaledwie kroplą w morzu zanieczyszczeń produkowanych przez tradycyjne elektrownie.
I w stronę wody…
Choć wydaje się to nieprawdopodobne, ludzie coraz częściej decydują się na budowę własnych minielektrowni wodnych. Wykorzystywana dotychczas na skalę przemysłową energia pływów zaczyna być eksploatowana także w sferze prywatnej. W Polsce nie zdobyła ona jeszcze zbyt dużej popularności (głównie ze względu na warunki geograficzne - nizinność terenów, nierównomierność opadów czy też zbyt dużą przepuszczalność gruntów). Największy potencjał energetyczny tkwi w bałtyckim wybrzeżu. Nie bez przyczyny jednym z głównych ośrodków produkcyjnych energii wodnej w kraju jest województwo zachodniopomorskie. Wydaje się jednak, że pomimo wymienionych zalet, minie jeszcze sporo czasu zanim Polacy przekonają się do elektrowni wodnych. Wysokie koszty inwestycji, czas realizacji oraz wymogi formalne jeszcze długo będą stały na drodze do ich popularyzacji.
Czy to się opłaca?
Nasuwa się jednak pytanie: czy aby na pewno potrzebujemy tych zmian? Okazuje się, że najwięcej problemów przysparza Polakom kontrola wydatków związanych z utrzymaniem mieszkań. Wysokie rachunki są zmorą, która często staje się przyczyną kredytowych tarapatów. Z drugiej strony przerzucenie się na energię odnawialną to jednorazowy koszt, który znacznie przekracza miesięczny budżet naszych rodaków. Specjaliści zapewniają jednak, że inwestycja dotycząca np. zainstalowania na dachu naszego domu kolektorów słonecznych, powinna zwrócić się w ciągu 5 lat. Jeżeli więc nie przekonują kogoś apele ekologów, być może warto przemyśleć sprawę z powodu kwestii czysto ekonomicznych?